Tipy

Kulinarny patriotyzm w rytmie sezonu

6 lutego 2020
1 gwiazdka2 gwiazdki2 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek 5,00
Loading...

Wszystko polskie – powiedział mi dziś rano na moim osiedlowym targu pan, którego stoisko widzicie na zdjęciu. Sam wystosował tę reklamę towaru, a ja zaczęłam, drążyć temat. Czy trzeba nas przekonywać, uświadamiać, zachęcać do wybierania lokalnych produktów? Pan stwierdził, że wielu z tych, co trafiają do niego ma poczucie niedosytu. Bo oferta dość skromna, skupiona wokół tego, co wyrosło w okolicy. A my jesteśmy przyzwyczajeni do obfitości i mamy większe oczekiwania.

Żyjemy w komfortowych czasach, gdzie produkty z całego świata mamy na wyciągnięcie ręki. W sklepach są półki ze składnikami pozwalającymi skomponować dania kuchni, które poznaliśmy w podróży. Fantastycznie. Są też owoce, jak cytrusy czy banany, do obecności, których przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że trudno wyobrazić nam sobie koktajl czy sos do sałatki bez nich.  

Jednak jest też cała paleta fantastycznych warzyw i owoców, które rosną obok nas, w rytmie sezonu.

Teraz mamy czas korzeniowych marchewek, pietruszki, kapusty w rozmaitej postaci, selera, pora i wielu innych bogatych smakowo i witaminowo produktów. Wyhodowanych w Polsce, zgodnie z pogodowym kalendarzem.

Tymczasem w sklepach te rodzime ziemniaki, buraki, brukselki mają konkurencję. Towarzystwo sprowadzane z Włoch, Hiszpanii, Portugalii. Wystarczy tylko przeczytać adnotację przy cenie zaznaczoną drobnym drukiem. Kraj pochodzenia. W alejce z warzywami i owocami każdego marketu rozpościera się cała mapa Europy. A nawet i poza jej granice można wyjechać.

Wkurza mnie to, bo choć rozumiem, że sieciowy handel rządzi się swoimi prawami, to wiem, że taka praktyka uderza najmocniej w lokalnych producentów.

Nie wyhodujemy u siebie bananów i kiwi, ale w sprawie warzyw korzeniowych, jabłek, gruszek nie mamy sobie nic do zarzucenia. A jednak ktoś podejmuje decyzję, że lepsza będzie marchewka z Madrytu, więc taka trafia do oferty.

Czy to da się zmienić? Nie jestem aż taką optymistką, maszyna handlowa ruszyła dawno i nie da się jej tak łatwo zatrzymać. Rząd podpisuje rozmaite umowy handlowe, a sklepom przez lata udało się wychować dość roszczeniowych klientów i przyzwyczaić ich do możliwości wyboru. Dla wielu kluczowa jest cena, nie mam złudzeń, większość ludzi nie zapisze się do kooperatywy spożywczej, nie każdy będzie śmigał rowerem na lokalny bazarek i kupował jarzyny do zupy od zaprzyjaźnionego rolnika.

Możemy za to bardziej decydować o losie lokalnych produktów. Wszędzie tam, gdzie robimy zakupy. Sprawdzać w sklepie kraj pochodzenia i wybierać te, które wyrosły najbliżej nas. Piszę o tym, żeby zwrócić uwagę i zachęcić do większego jedzeniowego patriotyzmu.

Takie wybory mają znaczenie, więc zostawiam listę produktów do kupienia w tym miesiącu

Co jeść w lutym?

brukiew, jarmuż, pieczarki, topinambur, burak, cebula, czosnek, kapusta, marchew, pietruszka, por, seler, ziemniaki, fasola, orzechy laskowe i włoskie, gruszki, jabłka

Zobaczcie przy okazji, jaka moc kryje się w sezonowych warzywach

Moje 3 zimowe hity!

Burak zawiera kwas foliowy, witaminę C i B1 oraz sporo cennych składników takich jak żelazo, wapń, magnez, potas. Sok z buraka wzmacnia i pobudza lepiej niż kawa.  Polecam też kurację zakwasem z buraków.

Marchewka ma cenny beeta-karoten, dużo witaminy A dobrze działającej na nasz wzrok. Sok ze świeżej marchwi może zmniejszać ryzyko zachorowania na raka jamy ustnej, krtani, przełyku, a także pęcherza moczowego. Chrupanie marchewki bogatej w pektyny obniża poziom cholesterolu. 

Pietruszka ma mnóstwo witaminy C. Wzmacnia organizm, wspiera odporność, poprawia humor, rozjaśnia cerę. Ma właściwości oczyszczające i moczopędne, wspomaga leczenie kamicy nerkowej, przynosi ulgę w problemach trawiennych i odtruwa organizm.

Nie wiesz, co zrobić niepozorną marchewką, wykorzystaj mój przepis:

Pieczone marchewki

👉 2 marchewki 

👉 2 łyżki masła lub oliwy

👉 sok z jednej pomarańczy

👉 50 g płatków migdałowych

👉 ząbek czosnku

👉 łyżka miodu lub cukru trzcinowego

👉 szczypta cynamonu

👉 garść posiekanej mięty

👉 pół łyżeczki soli

👉 pół łyżeczki pieprzu

Marchewki pokrój w cienkie słupki. Masło lub oliwę rozpuść na patelni lub w dużym garnku. Wrzuć marchewki i duś przez 10 minut. Potem dodaj posiekany ząbek czosnku, wlej sok z pomarańczy i dodaj miód lub cukier. Wymieszaj dobrze, tak by składniki się połączyły. Duś przez kolejne 5 minut. Na koniec wrzuć sól, pieprz i płatki migdałowe. Wymieszaj. Gorące marchewki możesz zjeść z ugotowaną kaszą albo wyłożyć na grzankę. Same też smakują wybornie.

Przyłącz się do konwersacji

2 komentarze

  1. Niestety nie da się w 100% lokalnie. Migdały, pomarańczka, cynamon, a nawet pieprz – to są produkty nielokalne, ale zawsze można się ograniczać 😉

Dodaj komentarz

Skomentuj Ada Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.